Nasz Adam

Adam jest nasz, tzn. tak go nazywamy w rozmowach o nim, gdy załatwiamy różnorakie sprawy związane z Adopcją Serca, gdy organizujemy akcje filantropijne, gdy przygotowujemy materiały ikonograficzne z Adamem w roli głównej, gdy kwestujemy na rzecz chłopca, gdy próbujemy zainteresować ludzi dobrej woli, głównie rodziców naszych uczniów, sytuacją Adama i możliwością indywidualnej adopcji na odległość innych głodnych, spragnionych, żądnych wiedzy dzieci z Afryki i Ameryki Południowej. Mówimy wreszcie nasz Adam, gdy wysyłamy pełne ciepła i miłości listy na Czarny Ląd, i gdy z rumieńcem na twarzy, a czasem łzą w oku, drżącymi dłońmi rozrywamy kopertę z wieściami od chłopca.

A kto to taki?

Adam Martial, właściwie Avit Adam Martial Dadji, urodził się 15. 01. 2010r. i pochodzi z Wybrzeża Kości Słoniowej. Jego mama, Teteiy Risth Nicole, na co dzień zajmuje się krawiectwem i wychowuje czworo dzieci, a tata, Timothe Dadji, pracuje dorywczo. Rodziców chłopca nie stać na edukację dzieci, dlatego obecnie, dzięki naszej pomocy, tylko Adaś chodzi do szkoły w Abijan.

Być Rodzicem

I tak w roku 2016, my dorośli (nauczyciele) i uczniowie Szkoły Podstawowej w Wielogłowach, zostaliśmy Rodzicami Adopcyjnymi. Jako rodzice mamy wiele obowiązków ale i przywileje płynące z podjętego zobowiązania. W każdym miesiącu musimy zebrać i wpłacić na konto Adama kwotę w wysokości 75 zł. Pieniądze te w całości przeznaczone są na edukację chłopca – opłacenie szkoły i pokrycie wszystkich innych kosztów związanych z jego nauką (artykuły szkolne, książki, mundurek). Nie możemy go wesprzeć w żaden inny finansowy czy materialny sposób, takie są reguły Pallotyńskiej Adopcji Serca. Nawet gdybyśmy bardzo chcieli wysłać mu paczkę żywnościową, słodycze, modne ubrania czy cokolwiek innego, nie mamy takiej możliwości. Po prostu pomoc Adasiowi polega na umożliwieniu mu zdobycia wykształcenia. To najlepszy kapitał, jaki możemy mu ofiarować, co, jako uczniowie i nauczyciele, doskonale rozumiemy.

Na przywileje związane z rodzicielstwem składają się: pełnienie nakazu Jezusa Chrystusa, świadomość realnej pomocy drugiemu człowiekowi, radość korespondencji ubarwionej pięknymi zdjęciami, nieśmiały uśmiech w oczach chłopca, zauważalny już na drugiej fotografii.

Pallotyńska Adopcja Serca

Każdy z czytających ten artykuł może zdecydować się na Pallotyńską Adopcję Serca i wykształcić jedno, dwoje, kilkoro… dzieci z krajów Trzeciego Świata. Można to zrobić indywidualnie, rodzinnie, grupowo, wszystko zależy od możliwości i zaangażowania. Potrzebna jest decyzja, oczywiście zaplecze materialne oraz determinacja w podjętym zobowiązaniu. Niezbędne informacje na temat adopcji na odległość znajdują się na stronie www.sekretariat-misyjny.pl w zakładce pod nazwą Adopcja Serca. My cieszymy się, że udało nam się zarazić pomysłem niesienia pomocy najbardziej potrzebującym i bezbronnym dwie rodziny z Wielogłów, które niezależnie od nas kształcą swoje Dzieci.

Wczoraj

Pierwszym nauczycielem, który poddał pomysł Adopcji Serca przez naszą szkołę, był ksiądz Tomasz Garwol, obecnie na placówce w Bochni. Jednak mimo ogromnego entuzjazmu i apelu, w czasie którego uczniowie czytali fragmenty ,,Hebanu” Ryszarda Kapuścińskiego, nie od razu zrealizowaliśmy swoje zamierzenie. Ale ziarno rzucone w glebę zaczęło kiełkować i oto parę lat temu sfinalizowaliśmy formalności, i Adam jest nasz.

Teraz

Teraz cieszymy się Adamem, ślemy listy, by jeszcze jedno afrykańskie dziecko miało świadomość, że jest kochane i otoczone troską. Listy wysyłamy w dwóch językach – ręcznie pisane po polsku, często ze zdjęciami nadawców, by chłopiec wiedział, kto o czym pisze, kto o co pyta, po prostu by nawiązała się bardziej osobista relacja. Obok oryginału wysyłamy komputerowo zapisane tłumaczenie na język francuski, za który to bezinteresowny wysiłek serdecznie dziękujemy społecznym translatorom. Teraz dbamy o to, by puszka zawsze była pełna, a przelew środków poszedł na czas. I czekamy. Czekamy na odpowiedź, kolejne zdjęcia, jeszcze większy uśmiech, nadzieję w oczach na lepsze jutro. Czekamy z wiarą w to ,że nasz wysiłek ma sens, że przyniesie wymierne korzyści, że się opłaci, że Adam nie będzie musiał uciekać, ale na miejscu, w swoim kraju, zdobędzie wykształcenie i podejmie pracę, dla dobra własnego, swojej rodziny i ojczyzny.

Jutro?

Nie boimy się jutra, jest nas wiele, cała szkoła w Wielogłowach! Gdy jeden słabnie, następny przejmuje pałeczkę, gdy ręce bolą, inne wyciągają się do pracy. Podjęte przez nas zobowiązanie ponawiamy raz na trzy lata. Mamy nadzieję, że pomożemy Adamowi zdobyć gruntowne i pełne wykształcenie. Nasz Adaś okazał się pilnym i bardzo dobrym uczniem, a to pozwala nam mieć nadzieję, że i on nie ustanie w wysiłku. W końcu jest jednym z nas, bo to przecież nasz Adam.

 

„Nie możesz uratować wszystkich dzieci, ale spróbuj ocalić choć jedno”

Koordynator Szkolnego Koła Misyjnego „Źródło”-Beata Szarata